W portalu N.E.Tango jakiś czas temu zamieszone zostało ciekawe zestawienie kilku starych tang w porównaniu z ich współczesnymi interpretacjami. Te nowe interpretacje są często tak odległe od oryginałów, że trzeba się dobrze wsłuchać, żeby zauważyć podobieństwo.
Osobiście lubię zarówno stare, jak i nowe tanga. Lubię również interesujące przekształcenia starych tang, nadawanie im współczesnego brzmienia, eksperymentowanie na nich. Oczywiście lubię to wszystko, jeżeli w efekcie takich działań powstają tanga, których się fajnie tańczy lub z przyjemnością słucha.
Lubię tańczyć zarówno stare tanga, w starszym stylu, jak i nuevo. Tańczenie nuevo zazwyczaj wymaga większej przestrzeni. I to jest, niestety, często największy problem z niektórymi miłośnikami nuevo. Bywa, że nie zwracają oni uwagi na inne osoby na parkiecie. Niekiedy można to zapewne wytłumaczyć niewystarczającymi umiejętnościami. Czasem trudno to inaczej wytłumaczyć, niż egoizmem niektórych tancerzy. Wiele razy spotkałem się osobiście z takimi sytuacjami i wiele razy słyszałem o takich od znajomych tangueros, że podczas zatłoczonej milongi zamiast się bawić trzeba cały czas uważać, żeby nie dostać w nos lub nie zostać skopanym przez zawziętego miłośnika nuevo.
Nie piszę tego pod adresem nikogo konkretnego. Piszę o tym, jak o zjawisku, które można zaobserwować od czasu do czasu na niektórych milongach, a które często irytuje pozostałych tancerzy.